Z hackintosha korzystam od niemal 2 lat, ale dopiero w tym roku zacząłem się interesować tym na poważnie, czytaj tak, aby wszystko działało możliwie natywnie i bez problemów

Od tej pory jakiego sprzętu się nie tknę - wyciągam maksimum i nikt nie narzeka

Chociaż sam jestem swoim największym krytykiem
Zaczynałem do Windows 95, potem 98 SE i XP. Na bierząco zaczałem serwisować swoje kompy od czasów XP SP2, później weszła Vista, która na moim ówczesnym kompie z 2GB RAM, Celeronem E1200 i HDD była nieużywalna, wróciłem do XP z którym dotrwałem do czasów Visty SP2, która działała na nim zadziwiająco dobrze i długo, bo do 2014 roku

Po powrocie z praktyk na których na codzień używałem Windows 7 przesiadłem sie właśnie na niego, kombinując jednocześnie z Ubuntu, potem Linux Mintem którego używałem kilka miesięcy. Wtedy też, około 2015 roku dorwałem przez przypadek distro Niresha, bodajże Mavericksa, który działał, ale nie miał akceleracji GPU na moim złomie

W międzyczasie zmieniłem sprzęt na 4 generację Intela (Haswell), ale na mojej płycie MSI MacOS miał problemy z poprawnym startem (coś z XPCM). Haswella sprzedałem, a z części rozsianych po szufladach złożyłem obecnego PC na 2gen i5 Intela z 16GB RAM, który dzielnie służy, już pod Mojave

(reinstalowanym wczoraj :E ) Na początku tego roku kupiłem MacBooka Pro Early 2011, ale był cięzki i toporny (zaleta), a obecnie potrzebuję czegoś baardzo mobilnego - stąd Dell E7240, który genialnie działa z MacOS

Owczywiście w międzyczasie miałem miliony prób z Windows 10, do którego i tak nie umiem się przekonać, a po ostatnich problemach z usuwaniem plików przez instalator systemu, dycha jest u mnie całkowicie zdyskwalifikowana
P.S. Nie polecam instalować helpera do Night Shift, bez upewnienia się, że na pewno nie mamy uruchomionego Night Shift - ubiłem sobie przez to system wczoraj
